Masło maślane, czyli to, czym was dziś powitam. Jedyna robota, do której byłam skłonna się zabrać to zamiana tych torcików (które już widzieliście) w kolczyki. Dobra, zrobiłam więcej ostatniego popołudnia, ale na razie nie ma co pokazywać...
Jedyny plus: kolczyki spodobały się od razu i zniknęły :)
Powinnam więcej siedzieć nad biżuterią, ale nie mam czasu... poniedziałek, wtorek i czwartek prawie nie ma mnie w domu, reszta dni to nauka... I trochę padam. W weekend w końcu zaczyna się lepienie! Teraz jeszcze bardziej się kręcę do roboty, bo zamówiłam milion rzeczy (półfabrykatów, modeliny, ceramiki, itd) a już wy dobrze wiecie, jak zakupy mobilizują do działania, prawda? ;*
śliczne bardzo starannie wykonane!
OdpowiedzUsuńzapraszam na candy http://pozytywnyhandmade.blogspot.com/2012/10/candyyy.html
Jeju, ale ty robisz śliczne torciki ! :D
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie :)
mi też często ciężko zabrać się do roboty mimo mnóstwa pomysłów ^^ motywują mnie osoby zniecierpliwione czekaniem na zamówienia :D torciki są śliczne :)
OdpowiedzUsuńświtne torciki, ja jeszcze nigdy takich nie lepiłam, ale po tym poście nabrałam ochoty:)
OdpowiedzUsuńWyglądają smakowicie! :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam na swojego rękodzielniczego bloga: http://handicraft-workshop.blogspot.com/